17 lipca 2017 DaZiel 0Comment

Jak to właściwie jest? Wiara, nauka, a może spiskowe teorie? W co naprawdę wierzymy, czy istnieją jakieś świętości? Czas na trudny temat, żeby sezon urlopowy nie przebiegł zbyt beztrosko.

Do napisania kilku słów na temat dzisiejszych wierzeń, skłoniła mnie przede wszystkim papierowa prasa, w którą z kolei po wynikach sprzedaży wierzy raczej niewielu. Niemniej to w niej na przestrzeni kilku miesięcy roztrząsano tematykę tego, w co wierzą dziś Polacy i cały świat.

Zdecydowanie częściej, niż jeszcze 10 lat temu, spotykam na swojej drodze ludzi, którzy otwarcie mówią, że w nic nie wierzą, a nauka i postęp to jedyne, na co możemy liczyć, jeśli marzy nam się życie wieczne. Zresztą świat technologiczny zasuwa bez wytchnienia. Lada moment komputery będą obsługiwane myślami, a samochód, jak sama nazwa wskazuje, faktycznie będzie jeździł sam. Nic zatem dziwnego, że w tym pędzie gubi się gdzieś po drodze świat duchowy, który z dzisiejszej perspektywy wydaje się nieco… przereklamowany. Bo przecież nawet nasze emocje da się wyrysowywać za pomocą matematycznego wzoru.

A jednak nie do końca tak jest. Przemierzając Internety zdecydowanie częściej możemy natrafić na całe rzesze ludzi rozpisujących się o duchach, zjawiskach paranormalnych, itp. Można nawet odnieść wrażenie, że w dobie marginalizacji sfery uczuć i refleksji nad naszą egzystencją, coraz większe grono ludzi łaknie cudownych historii o wizycie zmarłej prababci, czy poruszających się bez naszej ingerencji sztućców. Wyspiarze nadal całkiem serio traktują trolle czy skrzaty, na co wielu puka się w czoło. Często nie chodzi nawet o przypisywanie tego, jako dowodów na wyższość jednej z religii nad pozostałymi, a raczej o to, że jest coś, czego nie można wyliczyć, zanalizować i brutalnie sprowadzić do wykresu.

Wspomniane na początku artykuły oraz popularność czasopism poświęconych zjawiskom „nie z tej ziemi” pokazują, że często mimo akceptacji tego naukowego punktu widzenia, szukamy czegoś, co mogłoby stanowić przeciwwagę. Utarło się mówić, że magia istnieje tylko w bajkach, tymczasem coraz odważniej pojawiają się głosy, które wierzą, że gdzieś tam faktycznie czai się coś na kształt peronu nr 9 i ¾. Czy to źle? Na pewno nie. Sam często uciekam do podobnych światów właśnie poprzez literaturę i od dziecka co jakiś czas zastanawiam się, czy to mogłoby wydarzyć się naprawdę, a słuchanie o kolejnych spiskowych teoriach dotyczących duchów i życia pozagrobowego traktuję jak niekiedy świetną rozrywkę. I tutaj dochodzimy do sedna. Czy nasza wiara w cokolwiek nadal może być nazywana wiarą z całym zapleczem sensu idącym za tym słowem? Czy bardziej chodzi nam o zabawę, ciekawostkę, coś wypełniającego pustkę w kilku aspektach naszego życia? Bo jak mówi klasyk, chyba najgorzej nie wierzyć w nic.