16 października 2016 wyciosane 0Comment

14338266939_91b372eae5_cKultura, zwłaszcza ta popularna, idzie ostatnio na łatwiznę. Chcąc stworzyć coś, co podbije świat, działają jak rasowi sprzedawcy, określając m.in. grupę docelową. Tą największą są obecnie młodzi dorośli (jak pięknie to brzmi, zwłaszcza jeśli sam się łapię), którzy wszystko co szczęśliwe i beztroskie łączą z latami 90. Są więc gumy turbo, Pokemony, disco polo. Reaktywacja hitów końca XX wieku ogarnęła też daleką Japonię. Jak to wypadło?

Kame…

Nie powiem, że kiedy dowiedziałem się o nowej serii animowanego serialu Dragon Ball, nie cieszyłem się jak dziecko na pierwszej komunii, które właśnie dostało rower quada. Mimo że jestem już poważnym dorosłym, nie mogłem doczekać się kolejnych przygód Goku, Vegety i Szatana Serduszko (jedyna słuszna nazwa, nie żaden Piccolo!). Czar wspomnień, kiedy to pędem jadło się obiad i leciało przed telewizor, aby odpalić RTL 7. Zero zmartwień o niezapłacone rachunki, w końcu kieszonkowe zawsze było na czas.

…hame…

Nowa seria, Dragon Ball Super, ucieszyła przede wszystkim niemal identyczną kreską jak przed laty. Te same głosy, ruchy, magia wróciła. Sama fabuła jest jednak nieco inna, jakby mniej agresywna, dostosowana do obecnych, potępiających wyniszczające obijanie twarzy czasów. Więcej gadania i zabawnych skeczy. Cóż, trudno winić twórców, którzy nieco złagodzili charakter DB, zamiast na siłę serwować odgrzewany kotlet, który ma przypodobać się starym widzom. Nowa seria ma zainteresować najmłodszych i zdecydowanie widać to w fabule.

…haa!

Jeśli chodzi o fanów pierwotnego DB, nowa seria jest swego rodzaju sentymentem, który działa przez 4-5 odcinków. Potem następuje znużenie, bo ile można czekać aż Goku prawie zginie albo w ostatniej chwili uratuje świat. Bardzo zmarginalizowano istotność pozostałych bohaterów, którzy zdają się występować w Dragon Ball Super, bo głupio by było jakby walczył sam Goku. Przeciwnik sajanina również nie powala na kolana, ponieważ zamiast pałać rządzą zniszczenia woli zażerać sajgonki i spać. Do tego stopnia, że jako widz sam wolałem uciąć sobie drzemkę, zamiast oglądać kolejne odcinki.

Magiczna fasolka

Niemniej powstanie Dragon Ball Super jest marketingowym sukcesem. Może nie takim jak Pokemon GO, ale wykorzystanie dobrze znanych dzisiejszym rodzicom postaci, aby dotrzeć do młodszych odbiorców zdaje się skuteczną drogą. Gdybym dziś sam miał pociechę, pewnie wspólnie przerabialibyśmy kolejne serie DB, no bo niby gdzie znaleźć lepszy wzorzec honorowego bojownika o wolność i dobro, niż Kaczyński Goku?

No i nie oszukujmy się. Choćby nie wiadomo jak zły był nowy DB, ilu ze starych widzów nie poczuło ukłucia w sercu, słysząc znów kame-hame-ha!, co?