5 października 2013 wyciosane 0Comment
Komedia? Czyli będzie zabawnie. Brytyjska? Czyli specyficzny humor ze sporą dozą inteligencji. Czarna komedia? Czyli będzie trochę śmiechu z rzeczy, z których zwykle się nie śmiejemy. Na koniec otoczka karawaningu, czyli najbardziej typowego w UK środka przemierzania kraju w okresie wakacyjnym. Zapowiada się kolejna fajna komedia z Wysp, w stylu „Hot Fuzz – Ostre psy” z niezawodnym duetem Pegg-Frost. Ale potem zaczął się film…

Na wstępie zaznaczę, że rzadko oglądam filmy, które, mówiąc kolokwialnie – ryją psychę. Ten aspekt zostawiam raczej książce. Filmy traktuję (pewnie niesprawiedliwie) jako lżejsze, dlatego od wielkiego dzwonu sięgam do produkcji czeskich czy autorstwa Kusturicy. Z „Turystami” miało być standardowo – chciałem zrelaksować się w wakacyjny wieczór dawką humoru i brytyjskości. No i zaczęło się całkiem tak, jak oczekiwałem. Para zakochanych pakuje się do przyczepy campingowej, by wyruszyć w trasę po Wielkiej Brytanii. Śmieszy matka głównej bohaterki, która jest typową starą zrzędą. Chris i Tina wydają się normalną parą w wieku koło trzydziestki. Jednak cały ten zwyczajny obraz zaczyna gwałtownie burzyć się w chwili pierwszego „zdenerwowania się” Chrisa, który odkrywa przed widzem swoją tajemnicę. Otóż dość specyficznie i gwałtownie reaguje na irytujące go zachowanie ludzi (określenie eufemistyczne, mające zapobiec spoilerowaniu).
Właśnie reakcje Chrisa i stopniowe akceptowanie i przystosowywanie się do nich Tiny sprawiają, że „Turyści” są dość trudni do przyswojenia. Dla niektórych nawet nieprzyswajalni. Osobiście bardzo lubię czarne komedie i nie robi na mnie wrażenia humorystyczne podejście do śmierci i morderstw. Mimo to film ten przełknąłem niczym za dużą, niedobrą tabletkę. Socjopatyczny charakter głównego bohatera śmieszy może w pierwszych dwóch przypadkach. Potem jest już tylko niepokój i przerażenie. Jeszcze bardziej przerażająca jest Tina, która z osoby stosunkowo normalnej, pod wpływem ukochanego staje się pozbawioną ludzkich odruchów psychopatką. W pewnym momencie wysnuwa wniosek, że mordując ludzi zmniejsza emisję CO2, więc zabijanie jest EKO. No i na deser jeszcze ten jej pies, właściwie nie jej, tylko obcy, ale traktowany i nazywany jak jej dawny pupil.
„Turyści” nie są filmem normalnym, ani takim jakiego oczekuje się od gatunku czarnej komedii. Właściwie już po pierwszych kilku scenach przestaje być śmieszny, a zaczyna właśnie „ryć psychę”. Od czasu do czasu przypomina, że w zamiarze ma rozśmieszyć, ale robi to na krótko i od razu wraca do rycia. Znalazłem opinie, że „Turyści” są zabawni dla „określonej grupy widzów”. Jakich widzów? Takich, którzy preferują ordynarne sceny seksu albo morderstw? Dla tych, co lubią bohaterów wypranych z instynktów i poczucia moralności? Mnie film ten jedynie przestraszył i zniesmaczył. Tym, którzy tak jak ja, cenią i lubią brytyjskie kino „Turystów” nie polecam, bo zepsujecie sobie spojrzenie na tamtejszą kinematografię.