6 lutego 2018 DaZiel 0Comment

Gdyby stworzyć ranking zawodów, w których rzeczywistość diametralnie różni się od powszechnego wyobrażenia, praca w lokalnych mediach na pewno by się w nim znalazła.

Na jakiej podstawie piszę ten tekst?

Pracuję w oddziale małej, acz rozpoznawalnej rozgłośni radiowej w niewielkim mieście. Na antenie bywam średnio 5 godzin dziennie, od poniedziałku do piątku, zatem całkiem sporo głosu idzie w eter. Wcześniej praktyki w rozgłośniach w Toruniu, gdzie codzienność różni się niewiele, właściwie tylko skalą. W obecnej stacji niedawno pyknął mi rok, mogę więc sobie pozwolić na pewne przemyślenia.

Co myślą ludzie?

Pan redaktor, miejscowy celebryta. Spotyka się z ważnymi ludźmi, z wszystkimi pewnie dobrze się zna. Wywiad z policjantami słyszeliśmy, więc pewnie za mandaty nie płaci. Wiele może „załatwić”. Dobrze sobie żyje, choć pracuje tylko kilka godzin dziennie, które na dodatek spędza siedząc w fotelu i gadając jakieś pierdoły.

Co myślą bliscy?

Znajomy głos w radiu, posłuchamy kilka razy. Fajna sprawa. Rzadko bywa w pracy, zawsze łatwo go złapać. Tylko czemu tyle czasu spędza w domu, zamknięty przy komputerze?

Co myślę ja?

Na studiach praca w radiu była jednym z marzeń. Własna audycja, gdzie będę mówił co chcę i będzie fajnie. Kolejne staże i praktyki nie zbliżyły mnie do mikrofonu. No, chyba że do tego, który podtykam ludziom, biegając jako reporter. Godziny przed kompem sklejania dźwięków. Jako stażysta oczywiście za darmo. Dzięki Bogu mam miesięczny. Od roku wreszcie na antenie! Głównie poranki, budzę ludzi, jest fajnie. Z tą rozpoznawalnością to duża przesada. Mogę wyjść ze studia i pójść do budki z kebabem, gdzie słyszę nastawioną przed chwilą muzykę, a dziewczyna, u której zamawiam jedzenie oczywiście mnie nie rozpozna. No i pieniądze. Eh, gdyby tylko dało się z tego wyżyć. Dlatego zaraz po pracy, siadam do laptopa i szukam zleceń. Zakładam firmę, żeby zoptymalizować koszty, w których łączę pracę w radiu, jako copywriter i mniejsze zlecenia np. w roli nauczyciela języka polskiego (dzięki niebiosom za skończoną specjalizację na studiach!). Owszem, często jestem w domu, ale dlatego, że pracuję zdalnie. Jako przedsiębiorca o pracy myślę zdecydowanie częściej, niż osiem godzin dziennie.

Jaka jest prawda?

Praca w lokalnych mediach to przede wszystkim hobby i satysfakcja. Może marzycie o dziennikarstwie, ale w wydaniu nieco bardziej lajtowym, bez poświęcania temu całej energii, wtedy jest to dobry sposób na urozmaicenie swojego życia. Jeśli chcecie pracować w prawdziwych mediach, kupcie bilet do Warszawy. Zabawa w lokalność musi iść w parze z prawdziwą pasją, bo tylko tak pogodzicie się z realiami w małych i średnich miastach. Jeśli nie macie niczego w zanadrzu, co od czasu do czasu można wyciągnąć jak królik z kapelusza, może być różnie. Zarówno ja, jak i ludzie, z którymi pracuję, robią to ze względu na swoje zainteresowania, lecz w każdym przypadku radio nie jest głównym źródłem dochodu.