9 listopada 2017 DaZiel 0Comment

Nie oglądaj tego, bo ci się potem przyśni! – te słowa słyszało każde dziecko, oglądające telewizję zbyt późną porą. Czasem owszem, przyśniło się, nawet nie raz. Ale potem przyzwyczajaliśmy się do strachu, lub, jak kto woli, dorastaliśmy. Strach jest czymś naturalnym, towarzyszy nam od początku i nie można go z życia wykluczyć. Czy jednak powinno się „wycinać strach” z literatury dziecęcej?

Tekst o horrorze i terrorze przyjął się ciepło i nie ukrywam, że zainspirowało mnie to do kolejnych, i jak się okazało bardzo podobnych, rozważań teoretycznoliterackich, które jednak zalecam wszystkim, a zwłaszcza rodzicom.

Z literaturą jest już tak, że każdy gatunek (no, może poza erotykami) ma swój dziecięco-młodzieżowy odpowiednik. Wyjątkiem nie jest horror, chociaż nie zawsze był on obecny w książkach dla młodszych czytelników. Wszystko dlatego, że nie do końca wiadomo było, czy tego typu teksty powinny trafiać do dzieci. W XIX wieku funkcjonowało coś o nazwie opowiastki ostrzegawczej, która była nieco groźniejszą wersją tradycyjnej baśni z wyraźnym morałem przestrzegającym przed danym działaniem. W XX wieku nastąpiła tzw. disneyizacja literatury dziecięcej, a zatem pozbawiono jej grozy w ogóle, na rzecz słodkich królewien i królewiczów. Obecnie horrory dla dzieci wracają i nawet zyskały w świecie badaczy literatury miano horrorków. Miło, prawda?

Dlaczego nie?

Przestraszone dziecko to problem dla dorosłego – tak najdobitniej można streścić argumenty przeciw kontaktom dziecka z horrorem. Pytanie zasadne w takiej sytuacji dotyczy tego, z czym taki przerażony młodzieniec się zetknął. Jeżeli dziecko na co dzień uczęszcza do podstawówki, a po lekcjach przeczyta Cujo S. Kinga, może bać się psów przez resztę życia – takie piętno jest możliwe, bo i historia jest – ujmując to kolokwialnie – mocna. Chodzi tu przede wszystkim o lęk niekontrolowany, którego nie lubi nikt, nawet dorośli.

A może jednak tak?

Tyle że dzieci, identycznie jak dorośli, lubią się bać. To, że wieczorami pod namiotem opowiadają sobie historie o duchach, nie świadczy o ich spaczeniu na tle psychicznym, lecz o wyobraźni i emocjach, które niosą za sobą straszne historie. Jednak już najmłodsi wiedzą, że opowiastki starszego brata czy kuzyna to bujdy. Chodzi tu o dreszczyk, gęsią skórkę, która pojawia się na te kilka minut opowieści. Nie inaczej jest w przypadku literatury. Wystarczy odrobina chęci, aby wybrać odpowiednie dla wieku młodocianego czytelnika pozycje, o których będzie jeszcze na koniec tego wpisu. Dostarczanie dzieciom strachu, kontrolowanego przez pedagogów i rodziców, wpływa pozytywnie na ich rozwój. Pozwala zrozumieć świat oraz lęki, z którymi zetknęły się zapewne już w pierwszych latach życia. Przypomina to trochę rozbrajanie bomby. Większość lęków skrywa się gdzieś w nas. Możliwe, że o nich zapominamy. Horrorek wydobywa z nas strach i pokazuje go nam. Możemy go obejrzeć z każdej strony, dotknąć, sprawdzić jak reaguje. A na koniec następuje wybuch kontrolowany, który w tym przypadku nierzadko łączy się ze śmiechem, a nawet groteską. Jednym z lepszych sposobów na pokonanie lęku jest wyśmianie go i horrorki często tak właśnie czynią.

A co na to same dzieci?

Zachęcić dziecko do czytania bywa trudno, a statystyki pokazują, że formuła horroru jest dla młodych niezwykle atrakcyjna. Co więcej, nie trzeba zachęt, by młoda osoba sięgnęła po tego typu książkę. Potrzeba bezpiecznego przeżycia strachu jest silna zarówno w dzieciach, jak i w dorosłych. W przypadku horrorków czytelnicy są odpowiedzialnie przeprowadzani przez świat duchów i upiorów, czego efektem jest oczyszczenie się z negatywnych emocji. Wreszcie sam klimat fantastyki wzmaga kreatywność, pobudza wyobraźnię i sprawia, że po przeczytaniu jednej pozycji, od razu przychodzi apetyt na kolejną. Ktoś może oczywiście zarzucić, że horrory propagują przemoc i zło. Jednak może lepiej zanim wyda podobny wyrok, niech lepiej zagra GTA albo Call of Duty – ulubione formy spędzania wolnego czasu przez najmłodszych.

Co czytać?

Na koniec obiecywane przykłady. Same horrorki również są niejednorodne. Możemy sięgnąć po coś lekkiego, w klimatach kreskówek ze Scooby Doo, albo książki najbliższe klasycznym horrorom. Tutaj zdecydowanie najpopularniejszy jest Neil Gaiman, polecany zarówno przez czytelników, jak i pedagogów. Przestrzegam natomiast przed serwowaniem zbyt młodym osobom powieści S. Kinga. Zwracam na to uwagę, ponieważ u tego autora często głównymi bohaterami bywają dzieci (Lśnienie, Sklepik z Marzeniami, a to tylko pierwsze skojarzenia). Nie oznacza to jednak, że za książkę może złapać 12-latek. A jeżeli już się uprzecie, to może na początek seria Mroczna Wieża?

Wpis inspirowany artykułem Lidii Urbańczyk “Horror dla dzieci – korzyści i zagrożenia”, opublikowany w periodyku “Prace literaturoznawcze”, dostępnym TUTAJ