20 lutego 2017 wyciosane 1Comment

Już jakiś czas temu narodził się w mej głowie pomysł, aby rozpocząć pisanie o kolejnym przystanku w moim życiu, jakim już od ponad roku jest Słupsk. Możecie zapytać, kogo mogłoby to obchodzić poza kilkoma nowymi, słupskimi znajomymi? Otóż wydaje mi się, że taki głos ze Słupska na zewnątrz jest potrzebny (może bez przesady, ale się przyda). O Słupsku dużo się mówi i pisze: bo Biedroń, bo tarcza antyrakietowa, bo od czasu do czasu wpadnie Joanna Krupa. I nierzadko ten obraz jest płytki. Dlatego podjąłem się próby stworzenia czegoś w rodzaju oczekiwania vs. rzeczywistość.

W pierwszym wpisie chcę zająć się spostrzeżeniem, które naszło mnie stosunkowo niedawno.

Zacznę od tego, że nie ma co porównywać Słupska do większych miast, takich jak Toruń czy Gdańsk. Dlatego samoistnie konfrontuję miasto nad Słupią z adekwatnym rozmiarem i rozmachem Grudziądzem, więc nie zdziwcie się, że mam wąską skalę porównawczą. Po prostu znam to miasto na tyle dobrze, że odnoszenie się  przychodzi naturalnie.

W mediach kreuje się wizję Słupska jako ekomiasta, gdzie wszyscy za sprawą Biedronia zasuwają na rowerach. Nic bardziej mylnego. W mieście jest kilka głównych ścieżek rowerowych, ale są one uczęszczane od święta. Odnoszę wrażenie, że samochód to podstawa egzystencji Słupszczan. Dotychczas poznałem tylko jedną osobę, która regularnie pedałowała lub maszerowała niemal przez całe miasto bez narzekania (pozdrawiam Elizę!). Standardem jest jeżdżenie autem do najbliższej Biedronki, co w Słupsku oznacza 100m. Jeździ się do centrum, chociaż wiadomo, że brakuje miejsc parkingowych. Nawet do parku jeżdżą, choć idea przyświeca im zapewne niezwiązana ze spalinami.

Dlaczego tak się dzieje? Trudno stwierdzić, tutaj naprawdę nigdzie nie jest aż tak daleko. Co gorsza, trend ten będzie tylko rósł, ponieważ mamy do czynienia ze swoistym błędnym kołem. Sporo spraw załatwia się w centrum, natomiast mieszkania w kamienicach pustoszeją. Ludzie wyprowadzają się na przedmieścia i stamtąd jeżdżą, bo np. komunikacja miejska nie przystosowała się jeszcze do przyrostu posiadaczy domków na obrzeżach. Zanim infrastruktura dostosuje się do tego exodusu minie trochę czasu, dlatego ekoSłupsk jest skazany na wzmożony ruch jeszcze przez najbliższe kilka lat.

Ślepą uliczką można też nazwać działania miasta w tej sprawie. Otóż włodarze dążą do powiększenia i zdrożenia strefy płatnego parkowania w centrum, co niby ma zluzować zatłoczone codziennie parkingi. Pal sześć, że plan nie wypalił (zablokował go wojewoda), ale martwi fakt, że zamiast marchewki, woleli walnąć kijem. A o samym parkowaniu w Słupsku już niebawem…