11 grudnia 2016 wyciosane 0Comment

banner-1757898_640

Ja nawet nie jestem jakimś fanem motoryzacji. Potrafię wymienić w aucie płyny ustrojowe, ale pewnie jeszcze przez X lat będę jeździł nudną jak teleexpress bez Orłosia skodą fabią, bo wiem, że to mi się opłaca. Jednak przez lata oglądałem “motoryzacyjny” show trzech Brytyjczyków, który przy okazji był najpopularniejszym tego typu programem na świecie. W wyniku zmian, na które szkoda czasu, trio zamieniło BBC na Amazona. A ja dalej oglądam.

Ostatnie sezony Top Gear w wykonaniu Clarksona, Hammonda i Maya trąciły odrobinę wypaleniem. Powtarzane wciąż schematy i przewracane niczym kotlet w McDonaldzie żarty. Raz na pół roku trzech starszych panów ruszało gdzieś w świat trzema rzęchami, robili drętwe heheszki i wracali. Kasa się zgadzała, wszyscy zadowoleni.

Może po części dlatego, lub faktycznie bo JC bywa niesamowitym bucem, Top Gear opustoszał, a wypełniony Joey`em z Przyjaciół osuwał się coraz głębiej w odmęty przeciętności.

Szybko gruchnęła wieść, że słynne trio zagarnęli Amerykanie z Amazona i dalej będziemy oglądać Top Gear, tylko w innych szatach. Samym prezenterom trudno się dziwić, jeśli pogłoski o kwotach, które otrzymali są chociaż w połowie prawdą, sam odkopałbym z martwych nawet Złotopolskich.

W każdym razie nagrali sezon nowego show, nazwali to dla niepoznaki The Grand Tour i wystartowali na platformie Amazona. Jak wyszło?

Moimi przemyśleniami dzielę się z wami po obejrzeniu trzech odcinków, które nasuwają poniższe wnioski:

  1. Jeśli znacie kogoś, kto wcale a wcale nie odróżnia kultury brytyjskiej od amerykańskiej, najpierw pokażcie jej TG, a potem (najlepiej pierwszy odcinek) GT. W BBC bazowano na poczuciu humoru, jakkolwiek nie byłoby ono wtórne. W GT jest na bogato. Clarkson w TG często nabijał się z prostoty zawodów Nascar oraz z otoczki, jaką się wokół tego tworzy. Dziś podobna otoczka wokół GT mu nie przeszkadza.
  2. Formuła programu jest zbliżona do poprzedniej, jednak sprytem wykazano się wprowadzając tu i ówdzie niuanse, które zmieniają ogólne postrzeganie GT na tyle, że nie kłuje w oczy zżyna z TG. Plus dla kowbojów.
  3. Jeśli ostatnie sezony TG były coraz bardziej przerysowane, na siłę reżyserowane i ogólnie sztuczne, to GT… no cóż. TG było pod koniec swojego żywota starszą babką, która naciągnęła sobie tu i ówdzie zmarszczki. GT jest silikonową modelką z nadmuchanymi wargami.
  4. W starej odsłonie, Clarkson, Hammond i May od czasu do czasu występowali w roli błaznów. A to czegoś nie potrafili zrobić, a to James po raz setny się zgubił. W GT (poza samymi recenzjami aut) mam wrażenie permanentnego pośmiewiska trzech lekko zdziadziałych Brytyjczyków, którzy jeżdżą z objazdowym cyrkiem po całym świecie. Btw. w TG Hammond był w tym wszystkim swego rodzaju “elementem młodzieńczym” – teraz ewidentnie dołączył do leniwych kotów.

Trudno winić słynne trio za to, co tworzą dla Amazona, bo jak wspomniałem wcześniej, za taką pensję sam chętnie postrzelałbym się z kolegami przed kamerą i dla śmiechu pokręcił bączki w ferrari. Jednak aprobata dla takiego wydurniania się dla mnie, jako widza, jest na granicy. Czekam aż któryś odcinek będzie tak żenujący, że nie obejrzę go do końca. Choć z drugiej strony, może niewiele mniej brakuje GT do bycia naprawdę przyzwoitym show, w którym można powiedzieć o świecie samochodów coś więcej niż fakt, że JC przypomina małpę.